Posty

Wyświetlanie postów z 2014

Grudzień - podsumowanie

W kończącym się już miesiącu przebiegłem łącznie 218 km jesienno-zimowej orki  wg planu <4h Jerzego Skarżyńskiego.  Miesięczny kilometraż zgodnie z planem. Nie wypadł mi żaden trening. Biegi z zakresu 10-18 km. W okresie międzyświątecznym, w ramach urozmaicenia miałem okazję zrobić dwa treningi w Hamburgu. W styczniu krosy pasywne ustąpią miejsca aktywnym a wycieczki biegowe powoli wydłużą się do 25 km. Od rozpoczęcia realizacji programu z początkiem listopada łącznie przebiegłem 366 km. W całym roku raptem 600 km.  Bierze się to z tego że przez ostatnie 3 lata brakowało mi zapału. Ten wrócił dopiero w tegoroczne wakacje i od razu przytargał kontuzję (klasyka gatunku). Ale póki co zajawka trzyma mocno, i mam nadzieję że mnie nie puści. Tak więc  pchamy telewizory dalej... ...a w związku z końcem roku życzę Wam owocnego nadchodzącego 2015.

Wall of Sound

Obraz
Tak się jakoś przypadkiem złożyło że w tym roku przypadło 20-lecie tej legendarnej i niezwykle zasłużonej dla muzyki elektronicznej wytwórni. Przypadkiem, bo pomyślałem że chciałbym podzielić się moją fascynacją WoS na blogu i proszę, jest ku temu okazja. Pierwszy raz ze ścianą zderzyłem się w latach 1998/99, w trzeciej klasie liceum. Byłem wtedy na etapie poszukiwania swoich muzycznych fascynacji. Muzyka którą słuchałem dotychczas przestawała mi odpowiadać lub zwyczajnie nie potrafiłem się z nią odnaleźć. Z pomocą przyszedł mi Maciek - nauczyciel angielskiego w moim liceum i DJ zarazem. Podrzucił kilka nagranych kaset magnetofonowych. Dwie składanki (po latach okazało się że były to The First Eleven , T he Second Eleven oraz Back to Mono  pocięte i upchnięte na dwie kasety), drugi album The Wiseguys , The Antidote, a także niezwiązany z wytwórnią The Freestylers z albumem We Work Hard . To było jak dotyk muzycznego absolutu. Muzyka w fascynujący dla mnie sposób łącząca ze sobą m.in

Pas na bidon

Obraz
Każdy z nas, amatorów biegania , zetknął się z zagadnieniem dostarczania płynów w czasie treningu lub zawodów. Można biegać trzymając butelkę/nerkę w ręku. Można zatknąć ją sobie w spodenki "na kolarza". Można cisnąć bidon w krzaki wzdłuż treningowej pętli. Każdy z wymienionych sposobów niesie za sobą pewne niewygody i ograniczenia. W trakcie zawodów sprawa jest o tyle prostsza że możemy oprzeć nawadnianie naszego organizmu płynami zapewnionymi przez organizatora biegu - z reguły wodą, czasem też napojami izotonicznymi. Nie będziemy jednak mieć wpływu na to jakie odżywki będą w punktach regeneracyjnych na trasie zapewnione. Własne napoje podawane w czasie biegu przez obsługę to przywilej wyłącznie zawodników elity, no chyba że ktoś z naszych znajomych lub rodziny nam przyjdzie z pomocą. Niemniej jednak napoje (i często odżywki lub owoce) są zapewniane i z reguły nie ma konieczności biegania z  bidonem. Jeżeli jednak jesteśmy zwolennikami biegania z własną kuchnią to warto roz

Co się dzieje w mojej głowie kiedy biegnę

Obraz
W ubiegłą niedzielę okrutnie zaspałem. Miałem wstać o godzinie 6.00 i zrobić 14 km niedzielnego wybiegania. Obudziłem się prawie dwie godziny później. Żona musiała wyjść z domu o 10-tej rano a ja miałem zostać w domu z dzieckiem. Córka przytargała od kuzynki ospę wietrzną, miałem więc wyrzuty że chcę iść biegać mimo zaspania. Żona jednak zgodziła się bez problemu (dzięki Ci Żono!). Żeby jednak nie wyjść na totalnego dziada (bez przerwy zdarza mi się być dziadem) postanowiłem że skrócę bieg o kilometr i podkręcę mocniej tempo. Był mroźny i wietrzny poranek. Cieszyłem się więc z zakupu biegowej wiatrówki. Cieszyłem się też że udało się wybiec z domu, mimo zaspania. Później nie byłoby szans na wyjście.  Biegnąc tak w przyspieszonym tempie nie prowadziłem, jak mam w zwyczaju, rozmowy z wyimaginowanym partnerem. Skupiłem więc myśli na moim blogu. Odkąd zacząłem go prowadzić często myślę o sprawach które chciałbym tu opisać. Moje myśli układają się wtedy w składne zdania. Rozpierzchają się b

Najgłupszy bieg

Obraz
Zdarzyło mi się kiedyś odpuścić sporą ilość treningów w krótkim czasie. Uczciwie powinienem przyznać że zdarzało mi się to dość regularnie. Z tego właśnie powodu postanowiłem nie zawalić zaplanowanego na tamten konkretny dzień długiego wybiegania, choćby nie wiem co. Tak się jednak złożyło że w natłoku spraw wszelakich na trening wyszedłem dopiero ok. 22.00. Było już ciemno, nie chciałem biec 25 km po okolicznym lesie. Po mieście też niespecjalnie. Wybrałem się więc na miejskie Błonia. Miejsce sprawdzone, oświetlone, dobre do biegania wieczorem. Sęk w tym że trasa ta bardzo szybko się nudzi. Pętla dookoła Błoni wynosi  ok. 960 m.  Postanowiłem więc wykręcić 27 okrążeń i wrócić do domu czym prędzej.  Cóż powiedzieć, bieg ten był jakimś absurdalnym kuriozum. Od mniej więcej 16go okrążenia zacząłem tracić rachubę w liczeniu. Musiałem więc sobie powtarzać bez przerwy: "16te kółko, 16te kółko, w dalszym ciągu 16 kółeczko,....17, 18,.....22gie kółeczko, wciąż 22gie pieprzone kółko, %&am

Listopad - podsumowanie

W kończącym się już miesiącu przebiegłem łącznie 150 km jesiennego wprowadzenia wg planu <4h Jerzego Skarżyńskiego. Przygotowania do Orlen Warsaw Marathon 2015 rozpocząłem w Święto Niepodległości - corocznym i tradycyjnym już biegiem na 10 km. Miesięczny kilometraż nie jest imponujący ale zważywszy na fakt że jestem po drobnej kontuzji, satysfakcjonuje mnie. Poza tym wprowadzenie do planu nie obejmowało długich dystansów. Biegi z zakresu 8-14 km.  Tempo w OWB1 powoli pnie się w górę. Zdecydowanie lepiej biega mi się rano, zawsze tak było.  Przede mną teraz 8 tygodni orki. Dojdą krosy a wycieczki biegowe będą powoli się wydłużać. Juhu!

Cień biegacza

Dzisiaj rano zaobserwowałem ciekawe zjawisko. Dotyczyło ono mojego cienia rzucanego na drogę w czasie biegu. Zbliżająca się zima zmobilizowała mnie do niecodziennego wyjazdu do ośrodka wypoczynkowego nad jeziorem, celem wysprzątania i przygotowania na mrozy stacjonującej tam przyczepy kempingowej.  Ku mojemu zadowoleniu towarzyszył mi mój dobry kolega Łukasz. Raz do roku, w maju lub czerwcu wyjeżdżamy razem na wspólne 3-dniowe wędkowanie, tradycyjnie zakrapiane orzechówką soplicówką . Nie jestem fanem wódki (i alkoholu w ogóle - alco sucks!)  - ta jednak dzięki Łukaszowi stała się niejako symbolem naszych corocznych,  odchamiających wyjazdów. Tym razem udało się nam zgrać na szybki dodatkowy wyjazd. Zabraliśmy ze sobą pochłaniacze wilgoci do pozostawienia w przyczepie, kilka piw, kilka gier planszowych i oczywiście orzechówkę.  Po mroźnej nocy spędzonej w przyczepie, poranek powitał mnie dość ciepłym jak na tą porę roku słońcem. Zabrałem się więc za realizację sobotniego treningu. Do

Warsaw & Berlin Marathons 2015

Obraz
Udało się!!! Własnie otrzymałem mailem potwierdzenie że w drodze losowania przyznany mi został udział w 42. BMW BERLIN MARATHON! Zanim jednak przyjdzie czas na odwiedziny tego fantastycznego miasta po drodze czeka mnie ORLEN WARSAW MARATHON 2015. To moje dwa główne cele na nadchodzący wielkimi krokami rok 2015. Do biegu warszawskiego zacząłem przygotowania z początkiem listopada. Na warsztat wziąłem sprawdzony już program Skarżyńskiego <4h. Co prawda czwórkę udało mi się złamać w swoim debiucie na królewskim dystansie, ale miało to miejsce 3 lata temu. Czas więc najwyższy poprawić swój wynik - o ile się uda oczywiście. A potem... rozpoczynam przygotowania do najszybszego maratonu świata! YES BEJBI! HERE I COME.....!!!

Mój pierwszy maraton

Obraz
Mój pierwszy bieg maratoński przebiegłem 3 lata temu. Na miejsce debiutu wybrałem Dublin. Dlaczego akurat tam? No cóż, powody są niejako dwa. Albo nawet i trzy. Po pierwsze mieszkałem kiedyś w Dublinie. Chciałem więc przy okazji biegu odwiedzić stare śmieci i kilku znajomych. Mam sentyment do tego miasta a okres życia spędzony tam jest dla mnie ważny. Po drugie, z Dublina do Polski wracałem na tarczy. Raptem dwa lata spędzone na obczyźnie, zakończone niejako przymusowym powrotem skutkowały rokiem "adaptacyjnej kwarantanny" w wyniku zderzenia z polską rzeczywistością. Chciałem więc wrócić tam, wygrać ze swoimi słabościami na maratońskiej trasie i zamknąć irlandzki rozdział swego życia. A może teraz tak mi się wydaje po fakcie, że chciałem wrócić stamtąd raz jeszcze, tym razem z tarczą? Tak czy inaczej czułem że muszę tam pojechać.  Przy okazji taka dygresja: równo rok po powrocie z Irlandii szedłem piechotą ulica mojego miasta i poczułem ścisk w żołądku. Spowodował go widok bo