Zamiast miesięcznego podsumowania
Ostatnimi czasy nieco odciąłem się od blogowej aktywności. Przez ostatnie 4 miesiące udało mi się sklecić raptem jeden wpis. Ale niejako własnie się kończy się sezon (i za chwilę zacznie nowy), więc czas na podsumowanie. Przez ostatnie 3 miesiące nie biegłem ani razu. Ostatni trening zrobiłem z końcem lipca. Od tamtego czasu zmagam się z kontuzją kolana - pamiątką ze szczecińskiego maratonu. I tak, wraz z przymusowym odpoczynkiem od treningów, odechciało mi się na jakiś czas blogowej aktywności. Niecierpliwie czekam na zielone światło od fizjoterapeuty i start z treningami. Zdążyłem przez ten czas przytyć (słodycze + cola, mniam) i choć nie wiem ile, bo wagę omijam szerokim łukiem to nie da się zaprzeczyć że to co w pocie czoła wypracowałem przez zimę i wiosnę, zdążyło się już dawno ulotnić. Ani latem, ani na jesień nie startowałem w żadnych zawodach. Mam więc duży niedosyt ale zrobiłem w zasadzie ile mogłem. Tak czasem jest, że nie da się po prostu pewnych rzeczy przeskoczy...