Posty

Wyświetlam posty z etykietą Skarżyński

Lipiec & I część sezonu - podsumowanie

Obraz
Chociaż do końca miesiąca jeszcze kilka dni zostało to podsumowanie mogę pisać już dziś. A gdybym się uparł to i w sobotę późnym wieczorem gdyż zakończyłem pierwszą (dość długą) część sezonu startem w 2. Nocnym Półmaratonie Szczecińskim.  Juhhu! Koniec miesiąca, koniec prawie 9-miesięcznego okresu treningowego. Od początku listopada do ubiegłej soboty byłem w ciągłym treningu. Najpierw, po przerwie na leczenie kolana, na tapetę poszedł 10-tygodniowy program marszobiegowy, a później plan basic na maratoński start - całość autorstwa Jerzego Skarżyńskiego, dostępna na jego stronie www. Głównym założeniem na pierwszą część sezonu był bezpieczny powrót do okołomaratońskiego treningu, bez startu na 42.2km. I to myślę udało się całkiem przyzwoicie. W tym czasie waga poleciała mi z 82.5kg do 77.5-78kg. Ciało, odpukać daje sobie całkiem przyzwoicie radę z obciążeniami. Prędkości fajnie rosły więc i apetyt rósł w miarę...biegania. W czerwcu sprawdziłem się na dystansie 10km w Stargardzie - tu ni

Wrzesień - podsumowanie

W zasadzie to jest wpis na sztukę - najważniejszy w tym sezonie start, czyli 42. BMW Berlin Marathon 2015 już za mną i poświęcę mu osobny wpis. Ale miesiąc się kończy więc sprawozdanie być musi. W kończącym się już miesiącu przebiegłem łącznie 234km. Zakresy biegów treningowych 10-30km. OWB na poziomie 5:30-5:20 min/km, WB2 4:50-5.00 min/km. Zwieńczeniem miesiąca był start w maratonie w Berlinie. Teraz odpoczywam. W połowie października spróbuję połamać moje 00:44:30 na 10km.

Luty - podsumowanie

Obraz
W kończącym się już miesiącu przebiegłem łącznie 130 km wg planu <4h Jerzego Skarżyńskiego.  Skąd taka dysproporcja w stosunku do poprzednich miesięcy? Przyplątała się kontuzja - przeciążyłem piszczele obu nóg. Dodatkowo jestem silnie przeziębiony. Pani kasjerka z żabki nakichała na mnie wydając mi resztę, kładąc tym samym całą moją rodzinę do łózek.  Już tak drugi tydzień gnijemy. Pomijając okres przymusowej przerwy, jestem zadowolony z postępów. Biegi z zakresu 10-25km. Siła biegowa wchodzi nieźle, WB2 też. Zostało 8 tygodni do warszawskiego maratonu. Mam nadzieję że uda się od przyszłego tygodnia wznowić treningi. Z nogami co raz lepiej.

W poszukiwaniu biegowego Świętego Graala

Do stworzenia tego tekstu sprowokował mnie artykuł pt "Okiem amatora: wyższość nauki nad bełkotem. Mistrz Skarżyński odlatuje na pięcie" . Przyznam szczerze że dawno żaden wpis na biegowych blogach tak mnie nie poirytował. Być może nie powinienem popełniać tego błędu i wypowiadać się na ten temat. Jestem zwykłym amatorem, mam raptem złamane 4h w maratonie i 44.30 na 10k. Nie jestem ani wyczynowcem, ani ortopedą czy fizjoterapeutą. Nie posiadam specjalistycznej wiedzy. Mimo wszystko postanowiłem zabrać głos w tej sprawie. Przede wszystkim, nie mam zamiaru rozstrzygać ani przekonywać nikogo do słuszności biegania w ten czy w inny sposób. Nic mnie do tego nie uprawnia. Nie mam z resztą takich intencji. Nie obchodzi mnie szczerze mówiąc na co lądujesz, o ile nie jesteś biegowym autorytetem, drogi Czytelniku. Nie mam też zamiaru być adwokatem pana Skarzyńskiego. On z resztą nie potrzebuje takiego. Chcę zwrócić uwagę na nieco inny problem.  Zajmowałem lub wciąż zajmuję się hobbysty

Styczeń - podsumowanie

W kończącym się już miesiącu przebiegłem łącznie 251 km wg planu <4h Jerzego Skarżyńskiego.  Koniec orki! Zaorałem co do kilometra. Biegi z zakresu 12-25 km. Pod koniec miesiąca zaczął się dla mnie okres siewu . Pożegnałem się z krosami pasywnymi i aktywnymi (aktywne dały mi w kość żegnam się z nimi bez żalu :) ). Doszły biegi  w zakresie WB2 oraz siła biegowa. Zaczynam też odczuwać w nogach kilometraż. Regularnie wspomagam się piłeczką "jeżykiem" - szczególną uwagę przykładam rozmasowywaniu mięśni piszczelowych oraz rozcięgna podeszwowego.  Od rozpoczęcia realizacji programu z początkiem listopada łącznie przebiegłem 589 km. Jestem dokładnie w połowie swojego cyklu treningowego przed Orlen Warsaw Marathon 2015. A więc jazda!

Grudzień - podsumowanie

W kończącym się już miesiącu przebiegłem łącznie 218 km jesienno-zimowej orki  wg planu <4h Jerzego Skarżyńskiego.  Miesięczny kilometraż zgodnie z planem. Nie wypadł mi żaden trening. Biegi z zakresu 10-18 km. W okresie międzyświątecznym, w ramach urozmaicenia miałem okazję zrobić dwa treningi w Hamburgu. W styczniu krosy pasywne ustąpią miejsca aktywnym a wycieczki biegowe powoli wydłużą się do 25 km. Od rozpoczęcia realizacji programu z początkiem listopada łącznie przebiegłem 366 km. W całym roku raptem 600 km.  Bierze się to z tego że przez ostatnie 3 lata brakowało mi zapału. Ten wrócił dopiero w tegoroczne wakacje i od razu przytargał kontuzję (klasyka gatunku). Ale póki co zajawka trzyma mocno, i mam nadzieję że mnie nie puści. Tak więc  pchamy telewizory dalej... ...a w związku z końcem roku życzę Wam owocnego nadchodzącego 2015.

Listopad - podsumowanie

W kończącym się już miesiącu przebiegłem łącznie 150 km jesiennego wprowadzenia wg planu <4h Jerzego Skarżyńskiego. Przygotowania do Orlen Warsaw Marathon 2015 rozpocząłem w Święto Niepodległości - corocznym i tradycyjnym już biegiem na 10 km. Miesięczny kilometraż nie jest imponujący ale zważywszy na fakt że jestem po drobnej kontuzji, satysfakcjonuje mnie. Poza tym wprowadzenie do planu nie obejmowało długich dystansów. Biegi z zakresu 8-14 km.  Tempo w OWB1 powoli pnie się w górę. Zdecydowanie lepiej biega mi się rano, zawsze tak było.  Przede mną teraz 8 tygodni orki. Dojdą krosy a wycieczki biegowe będą powoli się wydłużać. Juhu!

Mój pierwszy maraton

Obraz
Mój pierwszy bieg maratoński przebiegłem 3 lata temu. Na miejsce debiutu wybrałem Dublin. Dlaczego akurat tam? No cóż, powody są niejako dwa. Albo nawet i trzy. Po pierwsze mieszkałem kiedyś w Dublinie. Chciałem więc przy okazji biegu odwiedzić stare śmieci i kilku znajomych. Mam sentyment do tego miasta a okres życia spędzony tam jest dla mnie ważny. Po drugie, z Dublina do Polski wracałem na tarczy. Raptem dwa lata spędzone na obczyźnie, zakończone niejako przymusowym powrotem skutkowały rokiem "adaptacyjnej kwarantanny" w wyniku zderzenia z polską rzeczywistością. Chciałem więc wrócić tam, wygrać ze swoimi słabościami na maratońskiej trasie i zamknąć irlandzki rozdział swego życia. A może teraz tak mi się wydaje po fakcie, że chciałem wrócić stamtąd raz jeszcze, tym razem z tarczą? Tak czy inaczej czułem że muszę tam pojechać.  Przy okazji taka dygresja: równo rok po powrocie z Irlandii szedłem piechotą ulica mojego miasta i poczułem ścisk w żołądku. Spowodował go widok bo