Posty

New Hope

Help me Obi Wan Kenobi. You`re my only hope... Prawie trzy lata walki z chondromalacją rzepki. Godziny spędzone na wizytach u fizjoterapeuty i ćwiczeniach w domowym zaciszu. Rezonans elektromagnetyczny, ileś tam wizyt u ortopedy. I kur...a nic. Albo prawie nic. Progres jaki poczyniłem do tej pory nie pozwalał mi na podjęcie regularnych treningów biegowych.  Raz było lepiej, raz gorzej ale ból nie ustępował na tyle aby  móc wznowić bieganie. W związku z tym, kilka tygodni temu podjąłem decyzję o zastrzyku z kwasu hialuronowego. Nie chciałem ale nie widziałem już innych opcji. Fizjoterapeuta też. Poszedłem więc na zabieg. Zabieg poprzedzało kontrolne USG. Po 5 minutach oględzin słyszę od lekarza:  - lewa kolano super, doprowadził je Pan podręcznikowo. Ale prawe dalej leży. Pana mięśnie nie są gotowe. Zastrzyk nic nie da. I prawdopodobnie nie będzie potrzebny. Ucieszyłem się w duchu. Lewe kolano, wygląda ok. Ufff. Ale to prawe jest w czarnej dupie.  To ono przede wszystkim boli. Myślałem

Chondromalacja rzepki

Ostatnimi czasy moja aktywność blogowa przypomina nieco drogę Pielgrzyma Świętokrzyskiego.  Kto nie zna legendy, odsyłam do VII księgi przygód Tytusa, Romka i A`Tomka. Albo do...Google`a. Podobnie się rzecz ma z rekonwalescencją mojego kolana - postępy w rehabilitacji małe i końca nie widać. W kilku słowach: przypałętała mi się kontuzja kolana, półtora roku temu. Klasyka gatunku, pobiegłem 2 maratony w krótkim odstępie czasu, i o ile do pierwszego z nich byłem przygotowany solidnie (Dębno, życiówka) to do drugiego (Szczecin) już niestety nie. Nie wynikało to z lenistwa, po prostu nie miałem możliwości, ile mogłem tyle wybiegałem. No i po Szczecinie, już z nadwyrężonym kolanem, wpadłem na pomysł że jeszcze pobiegnę w Poznaniu. Koledzy biegają co raz szybciej, no przecież nie mogę zostać w tyle. Kolano krzyczało stop, ale co tam, 4-5 treningów w tygodniu na pewno nie zaszkodzi, wręcz przeciwnie trzeba je rozbiegać. Do Poznania oczywiście nie pojechałem. Kur@#a, ile to już razy dałem się

Marzec - podsumowanie

W marcu przebiegłem 63 kilometry. Nie żeby było się czym chwalić ale to mój pierwszy pełny miesiąc z bieganiem od wakacji zeszłego roku. Co chyba dobrze rokuje na przyszłość. Wszystkie treningi z młodszą córką w wózku. Takie truchtanie, powolny powrót do jakiejkolwiek formy. Kolano z którym miałem problem od wakacji ubiegłego roku chyba jest już ok. Mam taką nadzieję. Dystanse 5-8.5 km. Tempo OWB -5:45-5:30km/min. Czyli niezbyt długo i raczej wolno. Edit 06.11.2017 W kwietniu pobiegłem jeszcze 30km i odpuściłem. Nie było z kolanem lepiej, przygotowania do Maratonu Warszawskiego poszły w las. Dzisiaj, pisząc te słowa dalej się bujam z kolanem.

3. Maraton Szczeciński ?

Po dłuższej przerwie od blogowania, chciałbym podzielić się z Wami kilkoma luźnymi myślami, związanymi z Maratonem Szczecińskim i jego  zbliżającą się (mam nadzieję) 3. edycją. Jakiś czas temu opisałem na blogu swoje wrażenia ze startu w 2. edycji maratonu (link tutaj ) . Zainteresowanych odsyłam do linka, niecierpliwym streszczę imprezę w jednym zdaniu: wspaniałe święto biegania z dwiema poważnymi niedogodnościami, czyli w dużej części fatalną trasą i tragicznym terminem. Co gorsza z zapewnień Organizatora wynikało że 3. edycja nie będzie się w tych kwestiach różnić od poprzedniczki. Los jednak miał inne plany wobec szczecińskiego maratonu i wobec braku tytularnego sponsora ( w poprzednich latach było nim PZU) trzecia edycja stoi pod dużym znakiem zapytania. Organizator, przewiduje jej przebieg na trasie Police - Szczecin, z oprawą skromniejszą niż dwie poprzednie i podobnie jak rok temu w czerwcowym terminie. Czy się odbędzie? Będzie to warunkować ilość wykupionych zgłoszeń, dostępny

Zamiast miesięcznego podsumowania

Ostatnimi czasy nieco odciąłem się od blogowej aktywności. Przez ostatnie 4 miesiące udało mi się sklecić raptem jeden wpis. Ale niejako własnie się kończy się sezon (i za chwilę zacznie nowy), więc czas na podsumowanie. Przez ostatnie 3 miesiące nie biegłem ani razu. Ostatni trening zrobiłem z końcem lipca. Od tamtego czasu zmagam się z kontuzją kolana - pamiątką ze szczecińskiego maratonu. I tak, wraz z przymusowym odpoczynkiem od treningów, odechciało mi się na jakiś czas blogowej aktywności.  Niecierpliwie czekam na zielone światło od fizjoterapeuty i start z treningami. Zdążyłem przez ten czas przytyć (słodycze + cola, mniam) i choć nie wiem ile, bo wagę omijam szerokim łukiem to nie da się zaprzeczyć że to co w pocie czoła wypracowałem przez zimę i wiosnę, zdążyło się już dawno ulotnić. Ani latem, ani na jesień nie startowałem w żadnych zawodach.  Mam więc duży niedosyt ale zrobiłem w zasadzie ile mogłem. Tak czasem jest, że nie da się po prostu pewnych rzeczy przeskoczyć. Ale ni

2. PZU Maraton Szczeciński - relacja

Obraz
Ta relacja powinna była ukazać się tu ponad 3 miesiące temu. Z pewnych względów jednak nie udało mi się na czas jej sklecić. Publikuję ją więc teraz. Jednym z powodów opóźnień w publikacji moich spostrzeżeń był fakt że impreza odbyła się w moim rodzinnym Szczecinie. Trudno mi się więc odnieść obiektywnie i szczerze mówiąc przez dłuższy czas nie wiedziałem jak ten temat ugryźć. Nie wszystko mi się w  tej imprezie podobało. Z drugiej strony wiele rzeczy zaskoczylo mnie na plus. I tak o to, stojąc między młotem a kowadłem, wstrzymywałem się z publikacją, a czas leciał i leciał... Maraton w Szczecinie to pewnego rodzaju nowość. W ubiegłym roku, 19 września, miała miejsce pierwsza edycja biegu. Co prawda, w zamierzchłych czasach Szczecin dwukrotnie gościł maratończyków, ale niewiele osób o tym wie lub pamięta. Zeszłoroczny bieg spotkał się z entuzjazmem uczestników, więc w tym roku nie mogło zabraknąć 2. edycji. Organizacyjnie impreza stała na bardzo wysokim poziomie. Organizator dopieścił

Czerwiec - podsumowanie

Czerwiec zamknął się w 122 km. Pojedyncze treningi, z reguły  raz, góra dwa razy  w tygodniu, zwieńczone startem w 2. PZU Maratonie Szczecińskim. Szczecińskie 42.2k to mój czwarty maraton, drugi w tym roku. Skończyło się na 03.49.54. Więcej informacji o samych zawodach w osobnym poście. Czerwiec to kolejny miesiąc bardzo ubogi w bieganie,  oczywiście poza samym startem w maratonie. Lipiec powinien być bardziej intensywny. Mam pewne plany na październik, zobaczymy czy uda mi się utrzymać treningowy reżim.