Posty

Breakthrough :)

Ostatnio, przeglądając wpisy na portalu Bieganie.pl, rzuciło mi się w oczy takie hasło:  sukces najczęściej czeka na nas pięć sekund po tym, jak podejmujemy decyzję, żeby zrezygnować. Nie chciałbym brzmieć zbyt górnolotnie ale dziś podzielę się dobrą nowiną. Kilka dni temu musiałem odwiedzić ortopedę - miałem w ubiegłe lato mały wypadek motocyklowy i uszkodziłem lekko bark. Przy okazji wizyty po-rehabilitacyjnej, poprosiłem o USG kolana, z którym się borykam od dłuższego czasu. Lekarz przyłożył sondę do kolana pojeździł w tę i nazad, po czym stwierdził: - no, powiem szczerze nie spodziewałem się takiego progresu - ? - wie pan jak to jest z biegaczami, przychodzą kontuzjowani, zalecam im rehab lub ćwiczenia w domu, każdy kiwa głową że zrobi a potem g..o robią. U pana jest super progres. - ?? - mechanicznie kolano wygląda super. Rzepka idealnie siedzi w osi. Niech pan spojrzy na zdjęcie tutaj i porówna je ze zdjęciem sprzed 2 lat. Drugie kolano tak samo super.  - a czy widać jakiś postęp

Grudzień i 2020 - podsumowanie

 W kończącym cały rok kalendarzowy miesięcu przebiegłem 49km. Tzn. przemarszobiegłem. Jest to efekt wzięcia na tapetę 10-tygodniowego planu Jerzego Skarżyńskiego na 60 minut biegu ciągłego. Skoro w zeszłym roku lekkie zwiększanie biegu ciągłego nie uchroniło mnie przed kontuzją lewego kolana to może takie wejście pozwoli na bezurazowe, ponowne budowanie bazy. Pisząc te słowa jestem na ukończeniu 4-tego tygodnia. Jeżeli wszystko pójdzie okej to z początkiem lutego będzie 60 minut w ciągu. Stan inwentarza z końcem roku: Kolano prawe - bardzo fajnie, czasami coś się odezwie w biegu (lekkie ukłucie w rzepce czy ucisk) ale generalnie jest bezproblemowo i regeneracja po biegu jest błyskawiczna. Kolano lewe - problem pojawił się w zeszłym roku w zasadzie w podobnym scenariuszu jak teraz: kolano nie regeneruje się tak szybko jak prawe. Bardzo ładnie znosi obciążenia w biegu natomiast po biegu pobolewa. Dzień po biegu z reguły jest dobry, tzn. czuję że kolano jest słabsze od prawego i coś w nim

Farewell Endomondo

Obraz
Nie tak dawno na biegaczy niczym grom z jasnego nieba spadła hiobowa wiadomość: Endomondo zostanie z końcem roku wycofane z użytku. To z pewnością smutna wiadomość i jednocześnie strata użytecznego i fajnego w swej budowie narzędzia. Ale ta informacja niesie ze sobą również plusy. Przynajmniej dla mnie. Aplikacja towarzyszy mi w moich biegowych zmaganiach od lipca 2015 roku. Przedtem nie bardzo chciałem z niej korzystać (dość długo oswajam się z tzw. socmediami) ze względu na jej otwarty charakter, a raczej ze względu na moją niewiedzę że można przecież korzystać z urządzenia w sposób całkowicie hermetyczny. Zainstalowałem bo znajomy poprosił mnie abym w ten sposób wsparł akcję charytatywną - przystępując do rywalizacji na możliwie najdłuższy przebiegnięty dystans w ciągu roku. I to był mój błąd. Wciągnęło mnie momentalnie. Oprócz przydatnych funkcji, uzależniłem się nieco od rywalizacji ze znajomymi. Często też podglądałem ich treningi, co robią, jak robią, ile robią itd. Oczywiście k

Listopad - podsumowanie

Listopad to pierwszy miesiąc po kolejnej (sic!) wielomiesięcznej przerwie. Niekończąca się opowieść o niekończącej się kontuzji trwa. Mam nadzieję że nie w najlepsze i że rychły jest jej koniec. Listopad to po październiku dalszy okres wzmożonych ćwiczeń wzmacniających i rozciągających na obie nogi. Cel nr 1 - pozbyć się bólu w kolanie a raczej spowodować aby nie nasilał się i noga mogła się regenerować po treningu biegowym. Zacząłem lekkie przebieżki - co wygenerowało cele nr 2 i 3: pozbyć się starych znajomych w postaci stanów zapalnych shin splints (głównie lewa piszczel) i rozcięgna podeszwowego (tylko prawa stopa). Uśpione problemy aktywowały się z rozpoczęciem przebieżek w zasadzie już po kilku wyjściach do lasu. Dystanse: od 20min truchtu (niecałe 2.5km) stopniowo do 5 km. Łącznie: 8 treningów, 29km. Pisząc te słowa (25.11.2020) mam wrażenie że jest nieźle z kolanami. Lewe kolano jest jakby lekko napięte wokół rzepki i po ok. 3km biegu (początkowo w okolicach 2km) zaczyna pojawi

Pół roku później...

Na początku kwietnia pobiegłem ostatnią, testową piątkę. Od tamtej pory nie biegałem. Cały czas problem z lewym kolanem.  Jak to się ma do poprzedniego wpisu? No tak sobie. Trudno jest zachować motywację. W marcu i kwietniu Covid wywrócił wszystko do góry nogami - na rehabilitację brak było więc szans poza tym, umówmy się to pierdoła a w tamtym zwariowanym okresie były ważniejsze potrzeby (np. bardziej chorych którzy nie mieli dostępu do fizjo). Przez jakiś czas działałem więc sam ćwiczeniami. Ale efektu nie było, wręcz czułem że jest gorzej. Po poluzowaniu obostrzeń wybrałem się do fizjo, podjąłem kolejne ćwiczenia ale efektów wciąż brakowało. Odpuściłem. Ile można... Oczywiście z tyłu głowy siedziało że trzeba coś z tym zrobić. Potrzebowałem chyba chwili żeby uporządkować to wszystko sobie w głowie. Pełna historia tutaj: grudzień 2019 - wyraźny dyskomfort w kolanie lewym, zejście z obciążeń treningowych i obserwacja styczeń - marzec 2020 - niewielkie obciążenia biegowe z obserwacją p

Dziś mija rok regularnego biegania po kontuzji - podsumowanie

Obraz
Dziś jest pierwsza rocznica mojego regularnego biegania, rozpoczętego po przerwie sięgającej lipca 2016 roku, kiedy to musiałem zawiesić mą fantastyczną karierę biegacza-amatora ;). Czas więc na małe podsumowanie. Równo rok temu przebiegłem pięciokilometrowy odcinek, który opisałem w swoim kapowniku na Endomondo jako pierwszy bieg od niespełna 3 lat bez żadnego bólu w kolanie. Od tamtej pory przebiegłem łącznie 832 km. Czy to dużo? Nie. To bardzo mało. Chociaż, czekaj, wróć. Dla mnie to mało i dużo zarazem. Nie nasyciłem się tym bieganiem przez ostatni rok, fakt. Ale to i tak więcej niż przez te poprzednie 3 lata, łącznie. Do tej pory, w cyklu 12 miesięcznym najwięcej przebiegłem 2157 km (01.07.2015-30.06.2016) ale w jednym roku kalendarzowym mój licznik stanął na 1762 km (2015). Czyli wspomniane 832 km stanowi ok. 38% mojego najmocniejszego, 365-dniowego okresu. Prawie 40%. To wbrew pozorom wcale nie jest zły wynik. Odrobinę lepiej wypada w porównaniu roku kalendarzowego, poprzedni ro

Marzec - podsumowanie

Obraz
Marzec to pierwszy miesiąc ogólnopolskiej kwarantanny związanej z pandemią wirusa Covid-19.    W tym czasie udało mi się nabiegać 51 km. Czyli tyle co w styczniu. "Graniówka" Królewskiej Ścieżki w Puszczy Bukowej. Chciałoby się więcej, zwłaszcza że w momencie pisania tego posta, rząd wprowadził kolejne obostrzenia związane z pandemią. Może zaraz zostanie mi tylko bieganie na balkonie... Przynajmniej na jakiś czas. Okej do rzeczy: marzec to przede wszystkim krótkie dystanse po kolejnej, kilkutygodniowej, przerwie. Praktycznie cały luty i prawie pół marca byłem wyłączony z powodu bólu lewego kolana i mięśni piszczelowych przednich obu goleni. Dystanse marcowe od 4 do 11 km. Tak po prawdzie nie powinienem był biec aż 11 kilometrów w ostatnim wybieganiu ale raz że obostrzenia wisiały w powietrzu, dwa że... zgubiłem się w lesie :). Planowo miało być 7-8 km, 11km to na dziś dzień za dużo dla mnie. Za to miałem frajdę jakbym pierwszy raz w życiu taki dystans przebiegł :) Tempo powol