Taka sytuacja :)
Dawno temu, opublikowałem tu na blogu wpis z mojego maratońskiego debiutu. Wspomniałem w nim że jednym z motywatorów do pobiegnięcia 42k był... t-shirt finishera który zobaczyłem u mojego znajomego. Zarówno jego debiut jak i mój miał miejsce w Dublinie, tyle że w innych latach, bodajże rok po sobie, ale głowy nie dam. Od tamtej pory minęło 11-12 lat przez które praktycznie nie mieliśmy ze sobą kontaktu. Jakiś czas temu jednak zostaliśmy sąsiadami. I tak, któregoś pięknego dnia stoimy sobie na chodniku, rozmawiamy o biegowych planach i od słowa do słowa nasz dialog zaczyna nabierać rumieńców: - kurczę w tym roku nie pobiegnę żadnego maratonu. Jedyny jaki chodził mi po głowie to NYC Marathon. Planowałem zafundować go sobie na 40tkę, ale wiesz, Covid, zamknięte granice, nie polecę. - no ja właśnie w zeszłym roku miałem biec maraton w NY na 40tkę ale anulowali go przez Covid. W tym roku muszę polecieć, to będzie mój spóźniony o rok prezent na 40tkę. - no ja właśnie planuję polecieć w prz