Niedziela


Dziś rano pobiegłem 25 km. Spokojne wybieganie, zgodnie z planem. Trwało niespełna dwie i pół godziny.

A po południu zabraliśmy z żoną córkę na łyżwy. Na godzinkę. A w sumie to na pół godzinki, bo pozostałe pół to walka o miejsce w kolejce do kasy, z  blokującymi się klamrami w łyżwach, z dzieckiem które nie może zrozumieć, że fioletowy, paskudny piesek na baterie, który dostało od babci i który wiecznie się psuje nie będzie jeździć z nami na łyżwach. A na koniec klasyka gatunku czyli tzw zj*bka dla ojca za wprowadzanie nerwowej atmosfery :)

Jak myślicie, która aktywność zmęczyła mnie bardziej?

ps. Pomimo poniesionych dużych nakładów energetycznych warto było. Uśmiech na twarzach żony i córki - bezcenne. Dawno nie wychodziliśmy na świeże powietrze wszyscy razem. Pozdrawiam wszystkie aktywne mamuśki i tatuśki :)




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wrzesień - podsumowanie

XXIV Choszczeńska Dziesiątka

Bank of America Chicago Marathon 2022 - relacja