Kilka spostrzeżeń na temat biegania w kontekście kontuzji czyli dlaczego czuję się jak z porcelany

Odkąd zacząłem biegać, całe moje bieganie można sprowadzić do jednej konkluzji: niekończące się pasmo kontuzji. Tym wpisem postanowiłem się nieco temu zjawisku przyjrzeć.



Biegam z przerwami od 2009 roku. Ot standardowa historia: zacząłem biegać dla formy, począwszy od marszobiegów, przez 5 km, potem dycha, półmaraton, w końcu maraton. Większość z nas przechodzi pewnie podobną drogę. Jedni na tym przestają inni biegną dalej. Ja do tej pory nabiegałem ok 7500 km. Zapytacie: jak to? W 11 lat tylko tyle? Ano tak. Ostatni maraton w 2016 roku. Potem prawie 3 lata walki z chondromalacją rzepki. Nie chce mi się już nawet o tym pisać. Do wyrzygania, chondromolacja - sracja, bleee. Może to już jest hipochondria?

Nie znam nikogo z moich biegowych znajomych którzy mieli tyle przerw co ja. Autentycznie. Pytam ich: co robicie żeby zapobiec temu? A oni mi mówią że nie robią nic albo prawie nic. Hehe bardzo k...a śmieszne.

Ale potem okazuje się że diabeł tkwi w szczegółach. Roman nie robi nic oprócz core'a z trenerem. Marian nie robi nic ponad minimum rozgrzewki i rozciągania ale waży 69kg a do pracy codziennie zasuwa rowerem. A Wacław od dziecka jest aktywny, lekki, zwinny i elastyczny.

Wniosek taki że należy przestać się oglądać na innych. Składowych sukcesu (lub porażki) jest wiele. Jeden "kanapowiec" drugiemu "kanapowcowi", jak widać na załączonym obrazku nie równy.

Przyznam że miewam momenty zwątpienia. Od lipca 2016 roku towarzyszy mi ból kolan. Z początku duży, uniemożliwiający bieganie. W późniejszych fazach mniejszy ale wciąż obecny, sygnalizujący że dalej jest problem nierozwiązany. Najpierw bolało wyłącznie jedno kolano. Potem drugie. W ciągu 2.5 roku rehabilitowałem się kilkakrotnie u specjalistów. Dopiero po ostatnim, kilkumiesięcznym okresie rehabilitacji w Fizjoline przyszły efekty. Nie żeby kolana się nie odzywały. Po prostu dostałem od fizjomana - Rafała zielone światło. I tak od 7 miesięcy biegam regularnie. I staram się uzupełniać mocniej niż do tej pory mój arsenał do walki z zagrożeniem z kontuzjami. I tak:

Zmieniłem nieco technikę biegu. Zacząłem biegać bardziej ze śródstopia niż, jak dotychczas z pięty. Pisząc "bardziej ze śródstopia" mam na myśli że nie wyeliminowałem do końca lądowania na pięcie. Jak to wygląda? Już tłumaczę. W mojej ocenie, najważniejszym czynnikiem nie jest na czym lądować tylko gdzie. A gdzie należy lądować? Ano w osi wertykalnej ciała. Czy da się wylądować na pięcie w osi, na ugiętych kolanach? Da się. Sekret tkwi w miednicy. A przynajmniej w moim wypadku tam tkwił. Pozycja siedząca (praca, samochód itd) pochyla moją  miednicę do przodu. Musiałem  więc ją wypchać do przodu, tak aby lądowanie następowało dokładnie w osi mojego ciała. Czyli klatka piersiowa otwarta, pozycja prosta, pilnujemy miednicy a kontakt nogi nastąpi w osi. I jeżeli na pięcie to będzie to lekkie muśnięcie. A z czasem może przejdzie na śródstopie. Na początku na zbiegach, podbiegach, a później i na prostych odcinkach. Bez bólu, bez radykalnego skoku tętna, jak to do tej pory bywało. Powoli, krok, po kroku, festina lente.

Dorzuciłem też ćwiczeń. Mam stały zestaw ćwiczeń na wzmocnienie mięśni łydek, bioder, czwórek, dwójek, brzucha i pleców. Zainwestowałem też w karnet na siłownię i pod okiem trenerów pracuję nad stabilizacją i mobilnością. Mam nadzieję że tak zbudowana baza pozwoli na bezpieczne, wolne od kontuzji trenowanie. Jestem jednym z tych biegaczy którzy bardzo niechętnie stosowali jako środek treningowy ćwiczenia stabilizacyjne. Ok, zawsze jakieś tam ćwiczenia robiłem ale tyle co kot napłakał. Traktowałem to jako zło konieczne a nie pełnoprawny i... konieczny środek treningowy.

Zapisałem się na grupowe zajęcia z techniki biegu. Pod okiem trenera Zbigniewa Murawskiego staram się poprawić to co złe, choć szczerze mówiąc to uważam (może błędnie) że najważniejsze w tej całej układance to silne mięśnie korpusu i nóg. Technika biegu, sposób przetaczania się (pięta vs śródstopie) uważam, nie mają takiego znaczenia jak silny korpus, silne nogi przy jednoczesnym zachowaniu elastyczności mięśni.

Za jakiś czas zobaczę pewnie co przyniosą te zmiany. Mam nadzieję że efektywne i bez-urazowe bieganie.





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wrzesień - podsumowanie

XXIV Choszczeńska Dziesiątka

Bank of America Chicago Marathon 2022 - relacja