Posty

Berlin Marathon 2015

Obraz
Choć do maratonu pozostało prawie 8 miesięcy, zarezerwowałem hotel. Ceny jeszcze są atrakcyjne i miejsc jest względnie sporo. Im bliżej jednak do biegu tym prawdopodobnie ciężej będzie o nocleg w dobrej cenie. Dlatego też zachęcam tych którzy jeszcze się nie zdecydowali, shake a leg :)

Styczeń - podsumowanie

W kończącym się już miesiącu przebiegłem łącznie 251 km wg planu <4h Jerzego Skarżyńskiego.  Koniec orki! Zaorałem co do kilometra. Biegi z zakresu 12-25 km. Pod koniec miesiąca zaczął się dla mnie okres siewu . Pożegnałem się z krosami pasywnymi i aktywnymi (aktywne dały mi w kość żegnam się z nimi bez żalu :) ). Doszły biegi  w zakresie WB2 oraz siła biegowa. Zaczynam też odczuwać w nogach kilometraż. Regularnie wspomagam się piłeczką "jeżykiem" - szczególną uwagę przykładam rozmasowywaniu mięśni piszczelowych oraz rozcięgna podeszwowego.  Od rozpoczęcia realizacji programu z początkiem listopada łącznie przebiegłem 589 km. Jestem dokładnie w połowie swojego cyklu treningowego przed Orlen Warsaw Marathon 2015. A więc jazda!

Niedziela

Obraz
Dziś rano pobiegłem 25 km. Spokojne wybieganie, zgodnie z planem. Trwało niespełna dwie i pół godziny. A po południu zabraliśmy z żoną córkę na łyżwy. Na godzinkę. A w sumie to na pół godzinki, bo pozostałe pół to walka o miejsce w kolejce do kasy, z  blokującymi się klamrami w łyżwach, z dzieckiem które nie może zrozumieć, że fioletowy, paskudny piesek na baterie, który dostało od babci i który wiecznie się psuje nie będzie jeździć z nami na łyżwach. A na koniec klasyka gatunku czyli tzw zj*bka dla ojca za wprowadzanie nerwowej atmosfery :) Jak myślicie, która aktywność zmęczyła mnie bardziej? ps. Pomimo poniesionych dużych nakładów energetycznych warto było. Uśmiech na twarzach żony i córki - bezcenne. Dawno nie wychodziliśmy na świeże powietrze wszyscy razem. Pozdrawiam wszystkie aktywne mamuśki i tatuśki :)

Książka która ratuje życie

W sumie to nawet dwie. Dwie książki które ratują życie. Prawdopodobnie uratowały wiele istnień. Chyba każdy z nas przynajmniej raz w życiu zalicza twardy reset. Na skutek pewnych okoliczności (np, rozwód, problemy zawodowe, etc) wali się mozolnie budowany model funkcjonowania, grunt pod nogami momentalnie znika. Nadchodzi czas generalnego remanentu  i przewartościowania swego dotychczasowego postrzegania czegokolwiek. Burdel w głowie i poczucie chaosu sięga zenitu. Pod dywan nic już więcej się nie da zamieść . Chcąc nie chcąc przychodzi czas kiedy musimy stanąć twarzą w twarz ze swymi lękami. Byle nie z gołymi rękami. Czemu w ogóle o tym piszę? Myślę że nie z potrzeby emocjonalnego ekshibicjonizmu. Po prostu też kiedyś musiałem coś przewartościować i przepracować. Miałem szczęście że spotkałem na swojej drodze dwóch wyjątkowych ludzi którzy mi pomogli. I mam teraz potrzebę by  podać dalej,  tym którzy być może gdzieś pobłądzili i być może takiego szczęścia mieć nie będą. Prawdopodobnie

Grudzień - podsumowanie

W kończącym się już miesiącu przebiegłem łącznie 218 km jesienno-zimowej orki  wg planu <4h Jerzego Skarżyńskiego.  Miesięczny kilometraż zgodnie z planem. Nie wypadł mi żaden trening. Biegi z zakresu 10-18 km. W okresie międzyświątecznym, w ramach urozmaicenia miałem okazję zrobić dwa treningi w Hamburgu. W styczniu krosy pasywne ustąpią miejsca aktywnym a wycieczki biegowe powoli wydłużą się do 25 km. Od rozpoczęcia realizacji programu z początkiem listopada łącznie przebiegłem 366 km. W całym roku raptem 600 km.  Bierze się to z tego że przez ostatnie 3 lata brakowało mi zapału. Ten wrócił dopiero w tegoroczne wakacje i od razu przytargał kontuzję (klasyka gatunku). Ale póki co zajawka trzyma mocno, i mam nadzieję że mnie nie puści. Tak więc  pchamy telewizory dalej... ...a w związku z końcem roku życzę Wam owocnego nadchodzącego 2015.

Wall of Sound

Obraz
Tak się jakoś przypadkiem złożyło że w tym roku przypadło 20-lecie tej legendarnej i niezwykle zasłużonej dla muzyki elektronicznej wytwórni. Przypadkiem, bo pomyślałem że chciałbym podzielić się moją fascynacją WoS na blogu i proszę, jest ku temu okazja. Pierwszy raz ze ścianą zderzyłem się w latach 1998/99, w trzeciej klasie liceum. Byłem wtedy na etapie poszukiwania swoich muzycznych fascynacji. Muzyka którą słuchałem dotychczas przestawała mi odpowiadać lub zwyczajnie nie potrafiłem się z nią odnaleźć. Z pomocą przyszedł mi Maciek - nauczyciel angielskiego w moim liceum i DJ zarazem. Podrzucił kilka nagranych kaset magnetofonowych. Dwie składanki (po latach okazało się że były to The First Eleven , T he Second Eleven oraz Back to Mono  pocięte i upchnięte na dwie kasety), drugi album The Wiseguys , The Antidote, a także niezwiązany z wytwórnią The Freestylers z albumem We Work Hard . To było jak dotyk muzycznego absolutu. Muzyka w fascynujący dla mnie sposób łącząca ze sobą m.in

Pas na bidon

Obraz
Każdy z nas, amatorów biegania , zetknął się z zagadnieniem dostarczania płynów w czasie treningu lub zawodów. Można biegać trzymając butelkę/nerkę w ręku. Można zatknąć ją sobie w spodenki "na kolarza". Można cisnąć bidon w krzaki wzdłuż treningowej pętli. Każdy z wymienionych sposobów niesie za sobą pewne niewygody i ograniczenia. W trakcie zawodów sprawa jest o tyle prostsza że możemy oprzeć nawadnianie naszego organizmu płynami zapewnionymi przez organizatora biegu - z reguły wodą, czasem też napojami izotonicznymi. Nie będziemy jednak mieć wpływu na to jakie odżywki będą w punktach regeneracyjnych na trasie zapewnione. Własne napoje podawane w czasie biegu przez obsługę to przywilej wyłącznie zawodników elity, no chyba że ktoś z naszych znajomych lub rodziny nam przyjdzie z pomocą. Niemniej jednak napoje (i często odżywki lub owoce) są zapewniane i z reguły nie ma konieczności biegania z  bidonem. Jeżeli jednak jesteśmy zwolennikami biegania z własną kuchnią to warto roz