Posty

Marzec - podsumowanie

W tym miesiącu inaczej niż w poprzednich nie nabiegałem się zbytnio. Z powodu przeciągającej się historii z shin splints łącznie natłukłem...3km. Taki ponury, przedprimaaprilisowy żart. W sumie bez sensu w ogóle o tym pisać ale z drugiej strony miesiąc się kończy więc sprawozdanie być musi. Za mną 6 tygodni bez biegania. Jedynie te wspomniane 3km. Umówiłem się z kolega na piwo w parku. Do parku mam półtora, z parku też półtora...

Sen o Warszawie

Obraz
Miałem sen. O tym że pobiegnę w warszawskim kwietniowym maratonie. I o tym że złamię swoją życiówkę i jeszcze przy okazji nakopię koledze do wiadomo czego. Niestety, sen prysł jak bańka mydlana. No, może trochę przesadziłem z tym śnieniem. Śni mi się Tokio i NY. Ale w Warszawie chciałem pobiec. Dziś już wiem że nie pobiegnę w tym roku w stolicy. Przegrałem z shin splint lewej goleni. Po czterech tygodniach całkowitej przerwy od biegania, wciąż czuję jak tli się lekki ból w nodze. Do OWM pozostało raptem sześć tygodni. Nie widzę już żadnych szans na przygotowanie się do biegu, zwłaszcza z niezaleczoną nogą. Pozostaje mi wyleczyć do końca kontuzję i przygotować się na berlińskie zawody. I wyciągnąć wnioski. Fakty są takie że przeciążyłem nogi na własne życzenie. Po pierwsze, wracając po dłuższej przerwie od biegania zbyt szybko wszedłem na wysokie obroty (ok., umówmy się że moje bieganie to jest bardzo niski poziom wtajemniczenia, ale wysokie jak na moje możliwości). Powinienem był wydłu

Nicea

Obraz
Będąc nastolatkiem uwielbiałem grać w gry komputerowe. Jedną z gier która zrobiła na mnie duże wrażenie była polska gra pt."Tajemnica Statuetki". Gwoli ścisłości, sama gra do najpiękniejszych nie należała. Ale miała to przysłowiowe coś, co na długo zagnieździło się w mojej głowie. To coś to były poskanowane zdjęcia wykonane na Lazurowym Wybrzeżu, głównie w Nicei i Monako. Gra wydana została w 1993 roku. Mniejsza o fabułę, istotne jest to że program ten składał się prawie wyłącznie ze skanów zdjęć. To właśnie te fotografie sprawiły że jako szesnastoletni chłopak zapragnąłem odwiedzić Niceę. Moje dziecięce marzenie udało mi się spełnić przypadkiem i na raty. Dziesięć lat później miałem okazję odwiedzić Monte Carlo. Pracowałem wtedy jako fotograf na tzw.  statku miłości czyli wielkim wycieczkowcu, pływającym z turystami od portu do portu. I akurat Monte Carlo było na trasie rejsu. Będąc na miejscu zdecydowałem że nie pojadę do Nicei. To co prawda tylko 40 min. pociągiem ale mój

Biegowe fatum

Wczoraj dowiedziałem się od kolegi Maćka, że we wrześniu odbędzie się maraton w moim rodzinnym Szczecinie! Powiem szczerze, szczęka mi opadła! Sęk w tym że bieg zaplanowany jest na 20go września. Tydzień później jest maraton w Berlinie na który udało mi się w zapisać drogą losowania. Berlina nie chcę odpuścić, niestety, jak się teraz okazuje kosztem Szczecina. Szkoda mi tego biegu i zazdroszczę Maćkowi że będzie mógł pobiec w pierwszym szczecińskim maratonie. Sponsorem tytularnym ma być PZU - zanosi się więc na duże wydarzenie. Dodatkowo, na 3 tygodnie przed maratonem odbędzie się coroczny szczeciński półmaraton, co myślę stanowi idealną konfigurację dla lokalnych biegaczy, chcących pobiec w obu biegach. Maraton w Szczecinie to może być coś wspaniałego, wszak miasto to bogate jest w niesamowicie ciekawe miejsca do zobaczenia. A dla lokalnych biegaczy możliwość pobiegnięcia 42k we własnym mieście stanowić będzie nie lada frajdę. Mam trochę pecha do szczecińskich biegów. Przez 5 lat udał

Orlen Warsaw Marathon 2015

Obraz
Start w OWM 2015 zagrożony. Od 3 tygodni nie biegam. Powodem jest kontuzja piszczeli, tzw.  shin splints. Zaczynam powoli panikować. Przeciążyłem piszczele obu nóg i mam za swoje. Sęk w tym że straciłem już 3 tygodnie a lewa noga wciąż boli. Do startu zostało raptem 7 tygodni. Mam w nogach czternaście. Trzy ostatnie to wyłącznie ćwiczenia rozciągające, gimnastyka siłowa, konsultacje z fizjoterapeutą i ortopedą. W mojej ocenie kontuzja wynika przede wszystkim z braków przygotowawczych. Po długiej przerwie od biegania, okres adaptacyjny był chyba zbyt krótki. Dodatkowo poszatkowany innymi kontuzjami.  W moim pierwszym poście obiecałem pisać m.in. o sprawach które mi dumy nie przynoszą. No i proszę, aby nie być gołosłownym - nie chcę krakać ale drugi zawalony maraton wisi w powietrzu. W 2012 położyłem przygotowania do 42k w Poznaniu. Na razie jeszcze czekam i żyję nadzieją na wznowienie treningu ale czasu mam mało. Jako ciekawostkę napiszę jeszcze że fizjoterapeuta zalecił mi zrobienie ba

Luty - podsumowanie

Obraz
W kończącym się już miesiącu przebiegłem łącznie 130 km wg planu <4h Jerzego Skarżyńskiego.  Skąd taka dysproporcja w stosunku do poprzednich miesięcy? Przyplątała się kontuzja - przeciążyłem piszczele obu nóg. Dodatkowo jestem silnie przeziębiony. Pani kasjerka z żabki nakichała na mnie wydając mi resztę, kładąc tym samym całą moją rodzinę do łózek.  Już tak drugi tydzień gnijemy. Pomijając okres przymusowej przerwy, jestem zadowolony z postępów. Biegi z zakresu 10-25km. Siła biegowa wchodzi nieźle, WB2 też. Zostało 8 tygodni do warszawskiego maratonu. Mam nadzieję że uda się od przyszłego tygodnia wznowić treningi. Z nogami co raz lepiej.

FUBAR czyli mądrości życiowe

Kilka dni temu, jadąc samochodem słuchałem RMF Classic. Leciała Maskarada Chaczaturiana. Zauważyłem u siebie niepokojący objaw. Co raz więcej przyjemności przynosi mi słuchanie muzyki klasycznej. Nie chcę wyjść na większego prymitywa niż jestem ale do tej pory, poza kilkoma wyjątkami omijałem ją szerokim łukiem. A teraz siedziałem jak przykuty do fotela. Nie chciałem wyjść z wozu. Ogarnął mnie błogi relaks. Sprawy dnia codziennego przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. Mój tata lubi słuchać Eremefkę Classic. I tu zaczyna się draka bo: Dzień kiedy upodobnisz się do swego ojca jest początkiem twej starości. Bez odbioru.