Posty

Maj - podsumowanie

W kończącym się już miesiącu przebiegłem łącznie 50 km. Niewielki kilometraż to mozolne chuchanie na zimne po  długiej walce z zapaleniem mięśnia piszczelowego tylnego obu nóg.  Zasadniczo to w dalszym ciągu nie wiem w jakim stanie jest moja lewa noga. Prawa wygląda ok, w lewej dalej czuję delikatny dyskomfort - może nie ból ale uczucie punktowego ucisku mięśnia. Mamy koniec maja. Treningi przerwałem w połowie lutego. Od kilku tygodni delikatnie wdrażam się w trening. Biegi z zakresu 4 do 7 km. Liczę na to że czerwiec pozwoli bezproblemowo wejść na poziom 10 km i utrzymać się na nim w regularnym treningu. Chciałbym od lipca ruszyć z programem na maraton berliński. Pozytywne jest to że pomimo 10 tygodni absolutnej przerwy od biegania, mój organizm dosyć szybko osiągnął zadowalające tempo OWB. To jest bardzo budujące i mobilizujące.

Zeb Roc Ski "B-boy Funk!"

Obraz
Kilka miesięcy temu, w jednym z wcześniejszych wpisów   wspominałem o tym albumie. Teraz nadszedł czas by przyjrzeć się tej wybitnej, w mojej ocenie pozycji. Gwoli ścisłości: nigdy nie byłem b-boyem. Moją miłością była deskorolka. Kasetę pożyczył mi znajomy tancerz Tomek (pzdr Żyto). To był w 1999 roku, w ostatniej klasie liceum. Odwiedziłem kumpli na treningu, w ucho wpadła mi charakterystyczna, funkująca nuta, wydobywająca się z ghettoblastera trenujących tancerzy. Kilka dni później miałem już tę kasetę (tak kasetę, raz że takie to były czasy, dwa że ta pozycja ukazała się wyłącznie na kasecie) w swoim walkmanie. Pamiętam jak szedłem ulicą mojego miasta a w słuchawkach rozbrzmiewały takie hity J ohnny Pate - You Can't Even Walk In The Park , Badder Than Evil - Hot Wheels (The Chase) czy Curtis Mayfield  z nieśmiertelnym Move On Up . Pamiętam uczucie niesamowitej energii i euforii. Tak jakbym przemierzał ulice NY lub San Francisco dwie dekady wcześniej a nie Szczecina końca lat

Kwiecień - podsumowanie

W kończącym się już miesiącu przebiegłem łącznie 23.5km. Niewielki kilometraż jest efektem 10-tygodniowej walki z zapaleniem mięśnia piszczelowego tylnego obu nóg.  Najważniejsza informacja: mogę biegać! Po dziesięciu tygodniach przerwy dostałem zielone światło od fizjoterapeuty. Powoli wprowadzam się w bieganie po kontuzji. Przebieżki 10-15min. plus ćwiczenia wzmacniające i rozciągające.  Mam nadzieję że kontuzja jest wyleczona. Chciałbym przygotować się bez przeszkód do wrześniowego maratonu w Berlinie. Nie mam jednak zamiaru śpieszyć się ze zwiększaniem obciążeń.

Zed's dead, Baby, czyli poczuć się jak Bruce Willis :)

Obraz
Sezon motocyklowy oficjalnie rozpoczęty! Późno bo późno ale za to z przytupem! Po raz pierwszy w życiu w czasie jazdy powiewały mi na wietrze skórzane frędzle!!! Ou jeee, powiecie zapewne :) I macie racje. Dziś rano odpaliłem Suzuki Intruder VS800 na pierwszy w sezonie wypad. Mój przyjaciel poprosił mnie abym przetrzymał jego motocykl przez jakiś czas u siebie. No to przetrzymałem.  A dziś był pierwszy wyjazd za bramę garażu, na ulicę! Przez pierwsze kilka minut gęba nie przestawała mi się uśmiechać. Frędzle powiewały radośnie, a ja sunąłem sobie przez ulice mego miasta. Czułem się wspaniale! VS800 to przyjemny motocykl. Jak to określił jego właściciel, taki kanapowiec dla dziadziusiów do pyrkania sobie po okolicy. Jest niski i dosyć lekki. Silnik Vka delikatnie wibruje pod tyłkiem. Miłośnicy mocnego vibrato mogą być tym trochę zawiedzeni (tak, tak w jeździe motocyklem o to właśnie chodzi, myślicie dlaczego motocyklowi napinacze tak kręcą manetką gazu na światłach co?). Z drugiej stron

Rowerek

Wczoraj kupiłem córce rower. Nie biegowy, nie trójkołowy (takie już ma). Taki prawdziwy , dwukołowy rower. Nie obyło się bez szczypty mistycyzmu. Jak byłem mały mój ojciec i dziadek zadawali sobie niemały trud aby kupić mi np. konia na biegunach czy kolejkę PIKO. Ja też sobie zadałem trud. Znalazłem ładny, używany rower przez internet, pojechałem po niego do podszczecińskiej miejscowości, na miejscu ubiłem targu. Fakt, mogłem pójść na łatwiznę i kupić nowy w sklepie. Ale zwyciężyły względy ekonomiczne. Wracając do domu z rowerem czułem się nieco dziwnie. Ja, ojciec kupuję dziecku gdzieś za miastem rower. Rower jak zegarek komunijny, bez mała święta rzecz. W takich się czasach wychowałem, tak mam zakodowane. Ja ojciec. To specyficzne jest uczucie, bo z jednej strony dumny ojciec kupuje dziecku prawdziwy rower a z drugiej sam sobie od czasu do czasu lubi popykać w Counterstrike`a , stare przygodówki Lucas Arts albo poczytać Kajka i Kokosza . Tego samego Kajka co prawie 30 lat temu po ra

Konkurs :)

Obraz
Juhhu! Właśnie dostałem bardzo miłą informację droga mailową: wygrałem buty Kalenji Kiprun SD w konkursie organizowanym przez portal Bieganie.pl ! Bardzo się z tego cieszę i już nie mogę doczekać przesyłki. Do tej pory nie wygrałem niczego prócz 3-ki w totka kiedy byłem małym chłopcem (heh!) i losu na "kolejny los" w loterii sprzedawanej z malucha 126p kiedy byłem jeszcze mniejszy. Już nie mogę się doczekać kiedy kurier przyniesie paczkę!

Moje biegowe początki

Myśląc o mojej biegowej pasji nie bardzo wiem które z towarzyszących mi biegowych wspomnień powinienem wskazać jako początek przygody z bieganiem.  Kiedy się  we mnie zrodziło zainteresowanie tym sportem? Od czego się to zaczęło? Wiem kiedy zacząłem interesować się innymi aktywnościami. Ale bieganiem? Co tak naprawdę skłoniło mnie do biegania? Będąc chłopakiem w wieku szkolnym nie wybijałem się ponad przeciętność. Kiedy przychodził czas zaliczeń biegowych na lekcjach WF-u, mieściłem się z reguły gdzieś w połowie stawki. Przez całą podstawówkę i liceum. No, może w liceum było ciut lepiej ale w tamtym okresie nie lubiłem biegać. Zwłaszcza na jeden kilometr. Każdy taki bieg kończyłem z charakterystycznym, kwaśno-gorzkim, krwistym posmakiem w ustach. Nienawidziłem tego! Mimo wszystko jakimś dziwnym trafem udało mi się w II klasie liceum nabiegać względnie przyzwoite 03:16 na 1000m. Dostałem za to szóstkę minus i byłem z siebie bardzo dumny. Na studiach nie biegałem. Nie było już WF-u, poza