Posty

2019 - podsumowanie

Skończył się rok 2019 więc czas na małe podsumowanie mojego pierwszego od dawien dawna sezonu biegowego. W listopadzie i grudniu przebiegłem 210 km. Nie rozbijałem tego na poszczególne wpisy, jakoś nie było weny. Biegam po ok. 100 km miesięcznie. Kolana mi dokuczają. Niestety. Plan maratoński jaki wziąłem 2 miesiące temu na tapetę, zakładający 3 treningi tygodniowo wziął w łeb. Nawet się dobrze nie rozkręciłem. Wystarczyło mi pobiec dwa razy pod rząd niedzielne wycieczki biegowe po 13km i wszystko poszło się j...ć.  Muszę znowu zmniejszyć obciążenia w biegu i zwiększyć w ćwiczeniach na macie i dywanie. No nic. Z pozytywnych rzeczy: Rok 2019 to pierwszy od 2016 roku, sezon regularnego biegania. Nie nabiegałem zbyt wiele - raptem 700 km ale to dla mnie ważne że od początku kwietnia 2019 roku biegam regularnie. Przerwy jako takie pojawiają się ale z reguły nie dłuższe niż kilka dni. Wyjątkiem był okres letni gdzie miałem dużo aktywności górskich które wykluczały bieganie. Można powiedzieć

Październik - podsumowanie

W październiku przebiegłem 128 km. Kilometraż i forma powolutku rosną. Moje treningi w październiku to przede wszystkim OWB 10km. Tempo ok 5.30-5.45 min/km. Całość uzupełniłem zajęciami z mobilności, stabilizacji i techniki biegowej w szczecińskim Trigymie. Poszła mi też waga w dół (niecałe 80kilo) - to ok. 6-7 kilo mniej niż na  początku kwietnia, kiedy zaczynałem biegać po przerwie. Kolana w tym miesiącu nieźle się miały. Cały czas coś czuję tu i ówdzie ale generalnie jest (chyba) dobrze.

Kilka spostrzeżeń na temat biegania w kontekście kontuzji czyli dlaczego czuję się jak z porcelany

Obraz
Odkąd zacząłem biegać, całe moje bieganie można sprowadzić do jednej konkluzji: niekończące się pasmo kontuzji. Tym wpisem postanowiłem się nieco temu zjawisku przyjrzeć. Biegam z przerwami od 2009 roku. Ot standardowa historia: zacząłem biegać dla formy, począwszy od marszobiegów, przez 5 km, potem dycha, półmaraton, w końcu maraton. Większość z nas przechodzi pewnie podobną drogę. Jedni na tym przestają inni biegną dalej. Ja do tej pory nabiegałem ok 7500 km. Zapytacie: jak to? W 11 lat tylko tyle? Ano tak. Ostatni maraton w 2016 roku. Potem prawie 3 lata walki z chondromalacją rzepki. Nie chce mi się już nawet o tym pisać. Do wyrzygania, chondromolacja - sracja, bleee. Może to już jest hipochondria? Nie znam nikogo z moich biegowych znajomych którzy mieli tyle przerw co ja. Autentycznie. Pytam ich: co robicie żeby zapobiec temu? A oni mi mówią że nie robią nic albo prawie nic. Hehe bardzo k...a śmieszne. Ale potem okazuje się że diabeł tkwi w szczegółach. Roman nie robi nic oprócz c

Wrzesień - podsumowanie

We wrześniu przebiegłem 75km. Głównie dyszki w zakresie OWB. Niewiele ciekawego się działo. Po bladym biegowo sierpniu (bo był to stricte miesiąc górskich aktywności) wrzesień był miesiącem dyszek. Staram się cały czas okrzepnąć na tym dystansie. Kolano mnie wkur...a. Raz jest fajnie, raz pobolewa, mam tego serdecznie dość. Rzygam tym, serio.

Sierpień - (nie)biegowe podsumowanie

Obraz
W sierpniu przebiegłem 23 km. Tak mały kilometraż wynika z faktu że był to miesiąc obfity w piesze górskie aktywności.  Siłą rzeczy siadło tempo i dystans pojedynczych treningów w stosunku do lipca. Raptem 4 treningi, kilometraż od 5 do 7km. Tempo OWB 1 ciut szybciej niż 6 min/km. Pozytywy: nie bolą kolana. Chwilowo przynajmniej, bo mam przeczucie że to jeszcze nie koniec walki. Z początkiem miesiąca czułem dyskomfort nawet na krótkich trasach trekkingowych. Później jak ręką odjął. W sierpniu nie rehabilitowałem się i nie ćwiczyłem siły w domu. Mam wrażenie że moje ciało po prostu potrzebowało dłuższej regeneracji. Zobaczymy co dalej. Z okołogórskich aktywności: udało mi się odwiedzić Adrspach i Teplickie Skały po czeskiej stronie Gór Stołowych. Tradycyjnie Tatry - udało mi się m.in. wejść na Kościelec i pokręcić nieco po szlakach których do tej pory nie odwiedziłem (m.in. Kopieniec Wielki, okolice Waksmundzkiej Doliny, odcinek grani Liliowe - Świnicka Przełęcz).  W drugiej połowie sie

Lipiec - podsumowanie

W lipcu przebiegłem 87kilometrów. Po ponad 3 miesiącach od wznowienia regularnych treningów biegowych udało mi się wskoczyć na pułap 10km! Bardzo się cieszę, dawno nie było dychy bez bólu w kolanach! Co prawda w dalszym ciągu się kolana odzywają w drugiej połowie biegu, raz lewe, raz prawe, ale jest jakiś progres. Przynajmniej tak mi się wydaje. Przy okazji poszła mi waga w dół a tempo OWB w górę. Yay!   Dystanse 9-10 km. Tempo OWB - ok. 5:40 -5:50 km/min.  Tak jak pisałem poprzednio,  chciałbym teraz utrzymać dystans 10 km  do końca jesieni, w systemie 3x w tygodniu plus ćwiczenia wzmacniające. Na razie nie planuję zwiększania dystansu, może wplotę jakąś pojedynczą 12tkę ale za wcześnie o  tym w ogóle myśleć a co dopiero pisać...;) Ćwiczenia wzmacniające w toku. Nogi, brzuch, plecy. Marzenia wciąż niezmienne: złamać 3:30 w maratonie, przy okazji poprawić 10&21.1k. Na pewno nie w tym roku a czy w przyszłym? Czas pokaże. Rehab cały czas w toku. Z uczuciem dyskomfortu w kolanach jest

Czerwiec - podsumowanie

W czerwcu przebiegłem 89 kilometrów. To prawie dwukrotny kilometraż poprzedniego miesiąca. Czerwiec to trzeci miesiąc regularnego biegania po przerwie.  To co rzuciło mi się w oczy przede wszystkim to mocny skok prędkości w OWB.  Dystanse 5-8 km. Tempo OWB - ok. 5:40-5:50 km/min.  Rehab cały czas w toku. Z uczuciem dyskomfortu w kolanach jest różnie, czas coś doskwiera, czasem nie ale uważam że jest wyraźnie co raz lepiej. Czeka mnie jeszcze ok. miesiąca fizjoterapii. W lipcu chciałbym wskoczyć na dystans 10km i utrzymać go do końca jesieni w systemie 3x w tygodniu plus ćwiczenia wzmacniające.