Podsumowanie sezonu (i przy okazji listopada)

Goleniowskie zawody zakończyły już tegoroczny okres startowy. Ostatni miesiąc biegałem tylko pod kątem tych wyścigów. Teraz przyszedł czas na odpoczynek i podsumowanie tego bogatego w zadawalające mnie wyniki i jakże zaskakującego mnie sezonu.

Przyjmuję sobie że start i zakończenie poszczególnych sezonów biegowych następuje w listopadzie. Dlaczego akurat w tym miesiącu? Ano dlatego że ostatnie zawody to bieg niepodległościowy i po krótkim odpoczynku następuje start z treningiem do wiosennych zawodów. W styczniu powinienem być już na zaawansowanym etapie budowania bazy biegowej więc trudno nazwać to startem sezonu.

A więc do sedna: w tym sezonie przebiegłem 1465 km, biegając 3 razy w tygodniu. Od listopada do połowy stycznia realizowałem 10-tygodniowy plan marszobiegów, jako przygotowanie do bezpiecznego powrotu na pułap 60 minut biegu. Po tym okresie, podjąłem się planu maratońskiego Jerzego Skarżyńskiego, który stanowił kontynuację planu na 60 minut.  Całość dostępna na stronie JS.

Plan ten doprowadził mnie do lipcowego startu w nocnym półmaratonie w Szczecinie. Po nim zrobiłem krótkie roztrenowanie i aż do listopada kontynuowałem bieganie wg schematu: wto. 10k+przebieżki, czw. WB (max 20km), nie. KROS 12km. W sierpniu dorzuciłem trochę biegania po górach co bardziej stanowiło jakieś uatrakcyjnienie biegowe niż świadome działanie treningowe. Możliwe jednak że zrobiło to jakąś robotę, ponieważ po powrocie z gór wykręciłem satysfakcjonujący mnie wynik w półmaratonie w Pile.

Nocny Półmaraton Szczecin

Piła Półmaraton

W okresie wrzesień -listopad pobiegłem trzykrotnie zawody na 10km - równo co miesiąc. Wrześniowy start w Choszcznie oraz listopadowy w Goleniowie pozwolił cieszyć się życiówkami na tym dystansie.


Choszczeńska Dziesiątka

Pyrzycka Szybka Dycha

G-Town on da run :)

Progresja czasu:

Kiedy zaczynałem bieganie w listopadzie ubiegłego roku, byłem po 7 miesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją kolana i moje OWB (biegam je do 75% HRmax) oscylowało gdzieś na poziomie 6:05-6-610 min./km. W tej chwili moje 75% daje tempo w okolicy 5min/km, czasem ciut szybciej.

Progresja wyniku:

Do niedawna legitymowałem się życiówkami na poziomie: 10km- 43.49 (2015), 21,1km - 1:42:39 (2015) i 42.2km - 3:41:53 (2016). Wyniki stare jak świat bo, jak wielokrotnie wspominałem, okres 2016-2019 oraz prawie cały 2020  to walka z kontuzją i całkowity rozbrat z bieganiem. 

W 2021 roku startowałem na dychę czterokrotnie. Nabiegałem:

- w Stargardzie 47:35

- w Choszcznie 42:52

- w Pyrzycach 42:55

- w Goleniowie 41:55

O ile wynik osiągnięty w Stargardzie trudno uznać za miarodajny, ponieważ bieg odbył się w trudnych warunkach pogodowych a ja sam, mówiąc szczerze, po prostu zawaliłem ten bieg, o tyle pozostałe wyniki satysfakcjonowały mnie i osiągniecie ich stanowiło dla mnie wyzwanie.

Na starcie półmaratonu zameldowałem się dwukrotnie. Do mety dobiegłem w czasie:

-  1:40:31 w Szczecinie 

-  1:37:38 w Pile 

Łącznie wystartowałem sześciokrotnie co stanowi mój rekord dla pojedynczego sezonu. Aż czterokrotnie cieszyłem się z poprawienia PB - taka sytuacja przydarzyła mi się również  w 2015 roku.

W maratonie nie startowałem. Co prawda, na fali obiecujących wyników, przeszło mi przez głowę wystartować w Toruniu, ale myślę że byłby to krok nierozważny, ponieważ ten sezon od początku traktuję jako fundament pod kolejny. A więc festina lente & step by step (to bejbe)!

Progresja wagi:

W listopadzie 2020 ważyłem 82.5kg. W wakacje udało mi się zejść do poziomu 78kg i w zasadzie można powiedzieć że na tym poziomie utrzymuję się bez zmian. Czasami wskazówka wagi muska 77 kilo na skali ale z reguły pozostaje niewzruszona. No cóż, mój plan zakładał zejść poniżej 77kg a najlepiej gdzieś w okolice 75 kilogramów. Nie udało się, na własne życzenie.

Wakacyjne Taterki

Urazy i kontuzje:

Historia moich przepychanek z kontuzjami, spowodowała że z uporem maniaka obserwowałem stan mojego ciała, przede wszystkim kolan. Szybko okazało się że kolana znoszą obciążenia treningowe bardzo dobrze i na dziś dzień w ogóle nie zaprzątam sobie nimi głowy. Oczywiście pamiętam o ich wzmacnianiu ale nie dokuczają mi żadne dolegliwości z nimi związane. Od czasu do czasu musiałem popracować nad mięśniami piszczelowymi lub rozcięgnem podeszwowym. Od września doszły mi drobne urazy Achillesów oraz stawu skokowego i to jest w dużej mierze powód, dla którego zaplanowałem rozbrat z bieganiem aż do końca listopada. Po prostu czuję że to jest ten moment aby dać im czas na pełną regenerację. Gdyby nie fakt że miałem w planach bieg w Goleniowie to nie czekałbym z przerwą aż do teraz, nie mniej, obserwowałem rozwój sytuacji i myślę że nie doprowadziłem do sytuacji podbramkowej. 

Co to pokazuje? Ano tyle że chyba nie jestem gotowy aby biegać ponownie 4 treningi tygodniowo. Nawet nie chcę. Czerpię dużą przyjemność z tego że trening nie jest obarczony taką koniecznością wykonania go w konkretnym dniu. Mam dużą elastyczność czasową a co za tym idzie większe możliwości regeneracji i wolną od trosk głowę. No i mam wyniki. Nie miałem takich na czterech treningach tygodniowo w ubiegłych latach. Ok., to może nie jest obiektywne porównanie ale czuję że ta formuła dla mnie jest w dalszym ciągu odpowiednia. Kroczek, po kroczku, cegiełka po cegiełce. Może kiedyś wrócę do 4 jednostek ale teraz chciałbym cisnąć ile można z trzech.

Wakacyjna przebieżka w Sowich

I to chyba by było na tyle. Wyniki jakie osiągnąłem niesamowicie mnie cieszą. Nie spodziewałem się takiego progresu. Nie spodziewałem się też tego w jaki sposób moje ciało zaadoptuje obciążenia. Przede wszystkim kolana - to zaskoczenie na plus, ale to że trzy treningi tygodniowo przy max. kilometrażu na poziomie 170km i tak powodują jakieś przeciążenia jest jakimś tam zaskoczeniem również, już niekoniecznie na plus :) Trzeba więc budować fundament dalej, cieszyć się tym i trzymać rękę na pulsie, który z wiekiem maleje i tego też doświadczyłem w tym sezonie.

A na wiosnę, jeżeli będzie zdrowie i sposobność, spróbuję powalczyć o moje biegowe idee fixe czyli sub 3:30 w maratonie. Ten sezon pozwala mi patrzyć na ten pułap z nieco mniejszym niż kiedyś respektem ale co będzie to się dopiero okaże.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wrzesień - podsumowanie

XXIV Choszczeńska Dziesiątka

Bank of America Chicago Marathon 2022 - relacja