Posty

Podsumowanie sezonu (i przy okazji listopada)

Obraz
Goleniowskie zawody zakończyły już tegoroczny okres startowy. Ostatni miesiąc biegałem tylko pod kątem tych wyścigów. Teraz przyszedł czas na odpoczynek i podsumowanie tego bogatego w zadawalające mnie wyniki i jakże zaskakującego mnie sezonu. Przyjmuję sobie że start i zakończenie poszczególnych sezonów biegowych następuje w listopadzie. Dlaczego akurat w tym miesiącu? Ano dlatego że ostatnie zawody to bieg niepodległościowy i po krótkim odpoczynku następuje start z treningiem do wiosennych zawodów. W styczniu powinienem być już na zaawansowanym etapie budowania bazy biegowej więc trudno nazwać to startem sezonu. A więc do sedna: w tym sezonie przebiegłem 1465 km, biegając 3 razy w tygodniu. Od listopada do połowy stycznia realizowałem 10-tygodniowy plan marszobiegów, jako przygotowanie do bezpiecznego powrotu na pułap 60 minut biegu. Po tym okresie, podjąłem się planu maratońskiego Jerzego Skarżyńskiego, który stanowił kontynuację planu na 60 minut.  Całość dostępna na stronie JS. Pl

Goleniowska Mila Niepodległości

Obraz
Mam w zwyczaju eksponować w domu medale z najszybszych moich biegów na danym dystansie. W momencie kiedy uda mi się poprawić życiówkę to stary medal zastępuję nowym a tamten chowam. W tym sezonie wyjątkowo szybko trafiają te krążki do pudełka :). Akcja liść dębu :) Goleniów to dla mnie szczególne miejsce. Biegam tutaj co rok i gdyby nie covid to mógłbym powiedzieć że robię to nieprzerwanie od 2010 roku. Tutaj kilkakrotnie ustanawialem swój PB na 10km. Trasa oraz warunki pogodowe w zasadzie stanowią gwarancję udanego biegu, o ile forma dopisuje. W tym roku czterokrotnie stawałem na linii startu na dychę. Rozpocząłem czerwcowym biegiem w Stargardzie, we wrześniu ustanowiłem życiówkę w Choszcznie, po drodze pobiegłem niewiele wolniej na trudniejszej trasie w Pyrzycach i wreszcie przyszedł czas na ostatni start w tym sezonie, czyli Goleniów. Kompletnie zawalony bieg w Stargardzie boleśnie uzmysłowił mi jedno: filozofia małych kroków to w moim wypadku zdecydowanie najlepsze rozwiąza

Październik - podsumowanie

Obraz
Powoli kończy się mój sezon. Przede mną jeszcze kilka dni biegania, które planuję zakończyć niepodległościowym startem na dychę w Goleniowie. A później odpoczynek - tak ze dwa tygodnie albo i lepiej, a co! fot. Dulny Foto No bo chyba zasłużyłem. Na podsumowanie przyjdzie czas w osobnym wpisie, teraz powiem tylko że czuję w nogach (konkretnie w Achillesach i lewym stawie skokowym) pewien dyskomfort i chciałbym dać im odpocząć. Achillesy to pamiątka po Choszcznie (prawy) i po części Pyrzycach (lewy). Staw skokowy to tylko niefortunnie postawiony krok na korzeniu w czasie treningu ale ciągnie się już prawie miesiąc. Poza tym wszystko jest super. W październiku najważniejszym wydarzeniem był start na 10km w Pyrzycach. Nabiegałem 42:57, jest to mój drugi najszybciejszy wynik, parafrazując piłkarskiego klasyka. Traktuję ten wynik jako cenniejszy niż o 5 sekund szybsza życiówka z Choszczna z uwagi na uwarunkowania Pyrzyckiej trasy.  W październiku natłukłem 155km, co w moim obecnym trybie t

Szybka Dycha Pyrzyce

Obraz
Za mną drugi z trzech jesiennych startów na 10km. Po wrześniowej Choszczeńskiej Dziesiątce przyszedł czas na Szybką Dychę w Pyrzycach!  fot. materiały Organizatora Rozkręciłem się ostatnio jeżeli chodzi o startowanie w zawodach! Pyrzyckie zawody stanowiły mój 5 start w tym roku a muszę podkreślić że pierwszy miał miejsce dopiero pod koniec czerwca. Ogólnie rzadko się ścigam, w pewnym sensie nadrabiam niewybiegane lata :)  Celem na ten bieg była próba połamania PB sprzed miesiąca. W Choszcznie nabiegałem 42:52 i teraz chciałem ten wynik poprawić, wprowadzając małą korektę w strategii biegu względem ostatniego startu. Wtedy, w mojej opinii zacząłem ciut za szybko, co mogło skutkować kolką na ostatnim kilometrze. Do takich wniosków doszedłem na mecie Choszczeńskiej Dziesiątki. Teraz postanowiłem pobiec w tym samym tempie pierwsze 5km czyli ok 22 minut, z tą różnicą że pierwsze kilometry miały być najwolniejsze aby dać organizmowi więcej czasu na wejście na obroty. W Choszcznie z kolei 2

Wrzesień - podsumowanie

Obraz
Wrzesień miesiącem obfitych żniw! Dawno nie było takich zbiorów w mojej dotychczasowej, biegowej przygodzie! fot. Piotr Krawczuk Twoja Fotografia Najważniejsze wydarzenia tego miesiąca to start w półmaratonie w Pile i na dychę w Choszcznie. Oba biegi przyniosły życiówki, zwłaszcza ta pierwsza, na 21k, smakuje wyjątkowo. Po prostu wyszło zdecydowanie lepiej niż planowałem. Dycha w Choszcznie też niesamowicie cieszy, tyle tylko że w beczce miodu jest malutka łyżeczka dziegciu: popełniłem mały błąd w biegu co myślę kosztowało mnie niewielką stratę na mecie. A dodatkowo, już po biegu poczułem że prawy Achilles jest mocno nadwyrężony, co wymusiło na mnie małą przerwę od biegania i spowodowało że wrześniowy licznik zatrzymał się na 122 kilometrach. Po zawodach jeszcze biegałem nieco ale pisząc te słowa mam za sobą osiem dni bez biegania. Ze ścięgnem jest wyraźnie lepiej ale dam mu jeszcze kilka dni myślę. Co mogę powiedzieć więcej? Chyba to jest mój dotychczasowy PRIME TIME. Naprawdę! Te dw

XXIV Choszczeńska Dziesiątka

Obraz
Huuurrra! Kolejna twierdza padła! Tym razem na trasie w Choszcznie udało mi się zdmuchnąć kurz z prawie sześcioletniej życiówki na dychę i grzecznie poprosić aby zechciała już zejść z piedestału. fot. Jarosław Dulny Trwaj chwilo, jesteś piękna - chciałoby się rzec. Tydzień po fantastycznym, jak na moje możliwości, starcie w półmaratonie w Pile, przyszedł czas na drugie w tym sezonie zawody na 10km. O ile pierwsze, w Stargardzie, zakończyły się bardzo pouczającym rozczarowaniem, o tyle dziś udało mi się rozmienić leciwe 43:49 (Goleniów, 2015) na 42:52. Tym razem areną mych zmagań była bardzo przyjemna trasa w Choszcznie. Tegoroczna trasa Choszczeńskiej Dziesiątki W ogóle, muszę powiedzieć że to bardzo, bardzo udana impreza. Trasa, składająca się z jednej pętli, w mojej ocenie sprzyja do bicia życiówek, przynajmniej na tym poziomie gdzie się obecnie znajduję. Nie jest to przysłowiowy stół , ale podbiegów dających w kość w zasadzie nie było, największy znajdował się na pierwszym kilometr

30. Półmaraton Piła

Obraz
Od wczoraj mogę pochwalić się nową życiówką w półmaratonie. Poprzednia wytrzymała niespełna półtora miesiąca. Misja połamania 1:40 na 21k zakończyła się powodzeniem! Co to za relacja z zawodów jak wszystkiego można dowiedzieć się z nagłówka? Zero budowania napięcia, zero atmosfery grozy... Ano tak. Taka właśnie była Piła. Veni, Vidi, Vici. Taki był cel. Wjechać i urwać przynajmniej 32 sekundy z poprzedniej, lipcowej życiówki z Nocnego Półmaratonu Szczecińskiego (01:40:31). Po najcieńszej linii oporu, chyba że okoliczności pozwolą na więcej. Powiem szczerze, nie wiedziałem czego się spodziewać po sobie. Sierpień był ciekawym okresem pod względem treningu. Ostatni tydzień lipca, zaraz po szczecińskiej połówce, stanowił mój okres roztrenowania. W sierpniu, pierwszy tydzień poświęciłem na powrót na pełne obroty po roztrenie. Potem się przeziębiłem i trening siłą rzeczy szedł mi ciężko. A potem nastąpiły 2 tygodnie urlopu, bardzo obfite w trening biegowy górski, sporo trekkingu, trochę wspi