Posty

6. Gdańsk Maraton - relacja

Obraz
Hurra!!! Tak długo wyczekiwany 6. Gdańsk Maraton już za mną! Cóż to był za wyścig, cóż za emocje towarzyszyły mi i mojej rodzinie przez cały weekend jaki spędziliśmy w Gdańsku. Poniżej znajduje się moja relacja z tego niesamowitego biegu. Gdańsk zachwyca, Gdańsk urzeka, gdzież wiec walczyć o życiówkę i marzenia jak nie w mieście swych urodzin? Ano tak, pomimo że od dziecka mieszkam w Szczecinie to urodziłem się w Gdańsku, prawie 41 lat temu i pierwsze lata swojego życia spędziłem w Sopocie. Taka oto ciekawostka :) Ale żeby nie było tak słodko: był moment że zastanawiałem się czy nie odpuścić sobie Gdańska i pojechać do Dębna. Mam pod nosem i dobrze znam tą trasę. Wiecie kiedy nastąpił ten moment zwątpienia, prawda? No właśnie, bingo, w dniu kiedy Organizator opublikował mapę z nowym przebiegiem gdańskiej trasy :) Ostatecznie jednak zarzuciłem ten pomysł. Życie płynie zbyt szybko aby pokonać maraton dwa razy w jednym miejscu (wiem, narażam się), zwłaszcza jeżeli się go biegnie dopiero p

6. Gdańsk Maraton - przygotowania

Obraz
Panie Generale Romanie, melduję wykonanie zadania! Od lat chciałem rozpocząć wpis na blogu takim zdaniem ale kontuzja z 2016 roku poprzesuwała mi nieco szyki i dopiero dziś mogę to zrobić*! Bariera 3:30 połamana! Ponieważ mam w planie poświęcić osobny wpis samej imprezie, teraz przytoczę tylko suche fakty dotyczące moich przygotowań i w dwóch słowach co z tego wyszło. Po wojskowemu! Żadne tam och i ach , twardym trza być ;)  Poniżej przedstawiam moje przygotowania do maratonu w Gdańsku na  złamanie 3:30. Oparłem je o "plan dla debiutantów" ze strony Jerzego Skarżyńskiego oraz moje wcześniejsze doświadczenia z planami książkowymi JS. Co prawda nie jestem debiutantem ale uważam że ten plan jest naprawdę dobrą podstawą do pracy nad biegową formą. W dużym skrócie: szkielet stanowił przerobiony przeze mnie w zeszłym roku i wspomniany wyżej  plan , zmodyfikowany nieco poprzez wydłużenie wybiegań WB oraz zastąpienie części biegów przełajowych biegami w drugim zakresie. Dodałem też d

Marzec - podsumowanie

Obraz
Hell yeah! Dobry, mocny miesiąc, jak za dawnych lat, a nawet lepiej (bo szybciej) i to przy raptem 3 treningach tygodniowo! Na półtora tygodnia przed Maratonem Gdańskim czas na comiesięczne podsumowanie. fot: materiały Organizatora Marzec miesiącem pożegnań z kalendarzową zimą i najintensywniejszym okresem przygotowań do maratońskiego startu. Natłukłem 245km, w tym najmocniejsze jednostki takie jak biegi ciągłe (WB2) do hrmax 85% 14-16km w całościowym 18-20km, czy trzydziestka (OWB18+10km WB2+schłodzenie 2km). Całość okraszona wyjątkowo szybkimi jak na moje możliwości  okołodwudziestakam i na niskim tętnie.  Co ciekawe, te 245km daje trzeci największy objętościowo miesiąc w mojej dotychczasowej biegowej przygodzie. Tylko styczeń 2015 (251km) i luty 2016 (286km) były bardziej obfite w kilometraż. Oba te miesiące pochodzą z czasów kiedy biegałem 4 razy tygodniowo. Co prawda objętość nigdy nie była celem sama w sobie ale jako efekt uboczny, nie powiem, jaram się! Cóż mogę napisać? Jestem

Luty - podsumowanie

Obraz
W lutym pchamy telewizory jeszcze mocniej i  jeszcze dalej! Największa od kilku lat tygodniowa i miesięczna objętość, najdłuższe wycieczki biegowe i powrót po dłuuuugiej przerwie do biegów ciągłych to najważniejsze chyba informacje a propos tego miesiąca. 201 kilometrów, max. tygodniowe 56km. Tyle natłukłem. Wycieczki biegowe 20-28km. WB2 12-16km (od każdej wartości trzeba odjąć 4km na na trucht, OWB, schłodzenie). Najmocniejszy miesiąc od marca 2016.  Moje przygotowania do maratonu w Gdańsku weszły w decydującą fazę. Przede mną ostatnie 3 tygodnie mocnego treningu a później zastają kolejne 3 na zejście z obciążeń. A jak forma? Hmmm... nie wiem. To chyba jeszcze nie czas na szczyt formy, niemniej mam pewne obawy. Ostatni tydzień biegało mi się ciężko. Szybki dryft tętna i nieco wolniejsze tempa nieco mnie niepokoją. Z drugiej strony na przełomie lutego i marca zawsze łapie mnie przesilenie. Dryft niby też normalna sprawa. A forma ma być w kwietniu. A czy będzie? Nie wiem. Ja r

Styczeń - podsumowanie

Obraz
Za mną pierwszy miesiąc roku! Juppi! Lekko nie było. Dość powiedzieć że to najbardziej obfity objętościowo miesiąc od lat! W styczniu licznik stanął na 184 km. Malkontenci powiedzieliby: pff, to nawet nie jest 200 kilo... No tak, to nie są jakieś super duże przebiegi ale te stare kości i tak już nieźle trzeszczą. Niby w przenośni ale w styczniu odezwały mi się kolana (a już głośno się chwaliłem ze jest dobrze), a od zeszłego roku ciągnie się za mną rozcięgno lewe, piszczel prawy, hahaha no cały pakiet. Jak to mówi mój sąsiad: numeru pesel nie oszukasz. Pesel peselem ale tutaj myślę że poświąteczny overloading zrobił swoje. Waga poszła 2-3 kilo w górę od jesieni, niby to taki balast easy come easy go, niemniej musiałem to tachać ze sobą. Na szczęście powoli znika. Co do tygodniowych/miesięcznych objętości to jeszcze takie małe spostrzeżenie: mam takie wrażenie że powoli zaczyna się odchodzić o tradycyjnego maratońskiego "nawijania kilometrów" w maratońskich planach dla amatoró

Painkiller

Obraz
Jakiś czas temu rozmawiałem z moim kolegą biegaczem trójkołamaczem na temat kontuzji. - Wiesz jak to jest zawsze coś tam pobolewa - powiedział mi przy tej okazji. Ano wiem jak to jest. I dziś właśnie, w ramach tej nierównej walki ze wszystkopobolewaniem postanawiam podzielić się ze światem fajnym ćwiczeniem jakie znalazłem w sieci. Taka sytuacja: w połowie września na mecie zawodów na dychę łapie mnie w Achillesie ból wyraźnie wskazujący nadwyrężenie. Jest życiówka, jest euforia a więc niespecjalnie się ścięgnem przejmuję, zakładam że za kilka dni ból sam minie. Ale nie mija, więc robię przerwę, solidnie przepracowuję ten czas w zakresie ćwiczeń rozciągających i wzmacniających i ból puszcza. Zajebiście. Idę na trening i trach...niefortunny krok na korzeniu wywołuje grymas bólu na mojej twarzy. Dobrze że na drugą nóżkę - pomyślałem sobie. Kostka boleć mnie będzie przez kolejne kilka miesięcy i kosztować mnie będzie 2 wizyty u fizjomana. No dobra kostka zrobiona, Achilles zrobiony, nie

Bye Bye 2021!

Obraz
Trochę szkoda się żegnać z tak dobrym biegowo rokiem. Chyba najlepszy mój sezon biegowy miał miejsce w tym roku właśnie! Relatywnie mało biegania w skali tygodnia/miesiąca i dużo życiówek, taki był ten rok właśnie! No i parę drobnych urazów. Czemu mało biegania? No bo przede wszystkim biegam 3xtyg a nie cztery. I dobrze mi z tym póki co. Drobne urazy też trochę mnie wyhamowały, zwłaszcza końcówka roku - drobny uraz z prawym Achillesem skutkował 5-tygodniowym rozbratem z treningiem, spadkiem formy i dwiema fizjo-wizytami  niemniej to drobiazgi. Rok zamykam z 1485km (77km w grudniu) na liczniku, dwukrotnie bitym PB na 10k i tyle samo na 21k! Zabrakło startu w maratonie ale to celowy zabieg. Festina lente. Na przyszły rok mam w planach pobiec 42k, po dłuuuuugiej przerwie. Oby było zdrowie czego życzę sobie i wszystkim biegaczom! Do siego roku 2022!!!